To najbardziej prefidna praktyka producentów samochodów ostatnich lat. Marketingowo brzmi to świetnie, przyszły właściciel pojazdu zaoszczędzi na kosztach utrzymania i jeszcze ochroni środowisko. Niestety, producenci robią to dla kasy, a nie w trosce o planetę.

Idea wydłużonych interwałów serwisowych jeśli chodzi o wymiene oleju jest dość nowa, ale też powszechna. Przybiera różne wartości, 15.000, 20.000 a nawet 30.000 km jeśli chodzi o olej silnikowy. Oczywiście oleje też muszą być odpowiednie, czyli long life, gwarantując długotrwałe użytkowanie pomiędzy wymianami. Na początku trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego producenci tak ochoczo pozbywają się możliwości częstego kasowania za wymianę oleju w swoich autoryzowanych stacjach obsługi. Cóż… istnieją pewne opłaty środowiskowe, których wysokość uzależniona jest nie tylko od emisji szkodliwych cząstek z rury wydechowej, ale także od ilości i częstotliwości wymian olejów i płynów. Teraz już jasne? To zwyczajnie dość proste równanie ekonomiczne.

Czym właściciwie jest olej silnikowy? Mieszanką związków chemicznych pochodzących z ropy naftowej, benzyny lub gazu. To co to za związki i w jaki sposób powstał z nich olej silnikowy określa jego rodzaj. Panuje przekonanie, że najlepszy jest olej w pełni syntetyczny na bazie PAO, czyli polialfaolefiny. Większość syntetyków to jednak oleje hydrokrakowane, zmieszane z bazami PAO. Tworzą one świetne oleje, które są podatne na mieszanie z dodatkami. To właśnie dotatki (lub ich relatywny brak czasami) świadczą o jakości oleju. Olej long life musi się starzeć wolno, ponieważ w przeciwnym wypadku silnik nie przejechałby zakładanego przez producenta samochodu. Pomaga mu w tym cała masa dodatków, które jednak przewrotnie obniżają jego jakość. Coś jak zawartość cukru w cukrze.

Na całą rewolucję nałożyła się jeszcze kwestia ewolucji silników spalinowych. Dostały bezpośredni wtrysk paliwa i turbosprężarki. Po pierwsze sprawia to, że warunki obiegu oleju silnikowego są mniej przyjazne temperaturowo i obciążeniowo. Bezpośredni wtrysk powoduje dodatkowy kłopot – pozwala na precyzyjne sterowanie, ale nie jest idealny przy częstych zimnych rozruchach i jeździe na krótkie dystane. Dlaczego? Ponieważ paliwo wstrzykiwane bezpośrednio do komory spalania ma dużo krótszą czasowo drogę do zapłonu i jakkolwiek wtryskiwacz nie byłby efektywny, nie zdąży odparować tak skutecznie jak wtryskiwane do kolektora. W trakcie rozruchu musi więc go być więcej a jego część nie zostanie spalona – więcej – dostanie się do skrzyni korbowej wymieszana z cząsteczkami oleju. Samochody często używane w mieście stąd mają nagary, osady i rozrzedzony benzyną olej. Jak to wpływa na long life, łatwo dobie wyobrazić.

Póki samochód jest nowy, problemy nie pojawiają się często. Jednak coraz częściej silnik nie nadaje się do niczego już przed 200.000 km przebiegu. Rozwiązanie? Wymiana oleju co 10.000 km lub co roku – w zależności co nastąpi wcześniej. To graniczny moment naszym zdaniem.

Podobnie sytuacja ma się z wymianą oleju w hydrokinetycznych automatycznych skrzyniach biegów i dwusprzęgłówkach. Nierzadko producenci samochodu nie przewidują wymiany przy jakimkolwiek przebiegu, a jednak producencji skrzyń biegów mają odrębne zalecenia. Wszelkie oleje ATF i DCT również degradują w wiekiem i z przebiegiem. Mechaniki nie da się oszukać.